Jak przetrwać w Krakowie i nie zwariować w hałasie, powietrzu i wszechobecnym betonie (a teraz jeszcze na jednym, wielkim placu budowy, który mamy koło siebie)?
Oto jest pytanie. Zmagam się z nim głównie ja, bo Wojtek, wiadomo: krakus. (albo może lepiej napiszę Krakus).
Na szczęście jest kilka sposobów na to, jak sobie tu życie osłodzić. W zeszłym roku odkryliśmy kajaki na Wiśle. Można po pracy pojechać na 2-3 godziny i poczuć się jak na wakacjach.
W ostatni piątek zainaugurowaliśmy sezon 2014.
Było tak:
Uwierzycie, że to się dzieje 10 minut jazdy (rowerem) od Wawelu?
Wielkie dzięki wszystkim kajakowiczom! (mam nadzieję, że pozwalacie zamieścić tu ten film :)
I już zacieramy ręce na kolejne wyjścia!
Gdyby ktoś się skusił, to garść informacji praktycznych:
Kajaki bierzemy stąd: http://kajaki-krakow.pl
Koszt kajaka dwuosobowego: 20 zł za 3 godziny.
My lubimy pływać na jedynkach (bo się nie trzeba zgrywać i są szybsze :) 15 zł za 3 godziny.
Polecamy ruszyć w stronę Tyńca, czyli w górę rzeki. Wtedy powrót jest z prądem.
Kierunku miasto jeszcze nie próbowaliśmy, ale może w tym roku się skusimy.
Co zabrać: ciuchy, których nie szkoda trochę zmoczyć, wodę, coś do zakąszenia (jakoś zawsze głodniejemy...). Cenniejsze rzeczy można zostawić u bosmana w kanciapie.
Polecamy i zapraszamy, jakby ktoś chciał dołączyć następnym razem.
Aga
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz