Taka właśnie niemalże oficjalna wersja wydarzeń ze Smoleńska obowiązuje w Gruzji. Gruzini ponoć współczują nam nieodżałowanej straty na każdym kroku i ten temat poruszany jest w każdej rozmowie. Teraz dziewczyny są w miejscowości Kutaisi, z której pochodzi znana piosenkarka Katie Melua (na której koncert w Poznaniu zresztą wybieramy się w listopadzie). Z Batumi do Kutaisi dojechały elektriczką.
Sama Gruzja na razie nie zachwyca ale rozkręca się. Batumi okazało się być postkomunistycznym miastem, placem budowy pozbawionym asfaltowych dróg za to pełnym śmieci. Dojazd do niego okazał się całkiem kłopotliwy ze względu na autobus z Turcji który wysadził dziewczyny na granicy i "miał czekać po drugiej stronie". Niestety ponieważ były jedynymi pasażerkami kierowca stwierdził że nie opłaca mu się jechać do Batumi i zawrócił sobie do Trabzonu. Do Batumi w padającym deszczu dziewczyny dojechały już miejskim autobusem (na szczęście to już niedaleko).
Nocleg w Batumi także był emocjonujący: kwatira polecona przez dworcowych taksówkarzy okazała się być rozpadającą się ruderą zamieszkałą przez całe mnóstwo różnych dziwnych osób. Komoda w pokoju pełna tajemniczych lekarstw a nad łóżkami, z których wystawały sprężyny na ścianie, był sobie fresk. Na domiar złego gospodyni wyjaśniła, że w sąsiednim pokoju śpi diediuszka "podłączony rurkami do plastikowych butelek". Cieszę się że dziewczyny już zmieniły otoczenie.
Na szczęście to co dalej w Gruzji, zapowiada się ciekawiej. Po Kutaisi następne powinno być Tbilisi (przypuszczam że w poniedziałek). Stamtąd liczę na obszerną relację którą na pewno się podzielę. Swoją drogą ciekawe czy jak w Gruzji smakuje chaczapuri. Muszę zapytać przy najbliższej okazji.
:)
OdpowiedzUsuń