Nie, wcale nie dlatego tak długo trwał w końcówce dojazd do Stambułu. Zdjęcie po lewej zostało oczywiście zrobione podczas postoju, z mam nadzieję wyłączonym silnikiem. Pan Marek widoczny w środku na zdjęciu poniżej zrobił sobie dłuższą przerwę na granicy bułgarsko-tureckiej, w związku z czym dziewczyny odłączyły się od niego. Spotkały natomiast dwójkę znajomych Ani z którymi dwoma tirami dotarli do Stambułu dziś bladym świtem.
Trzydniowa podróż przez ponad 2000 km była bardzo wykańczająca, ale dziewczyny cieszą się że przebiegła sprawnie i bez problemów. Dalszy plan jest taki że wraz ze znajomymi Ani udadzą się aż do Trabzonu, miasta nad Morzem Czarnym we wschodniej Turcji, prawdopodobnie już w piątek wieczór. Taka forma podróżowania w czwórkę wydaje się być faktycznie bezpieczniejsza, zwłaszcza w obliczu dość natrętnej gościnności Turków z którymi jednak ciężko się dogadać.
Stambuł naturalnie piękny, sam chciałbym tam teraz być. Kilka zdjęć poniżej które dostałem dziś wieczór na maila robi wrażenie, szczególnie ogromna Hagia Sophia. Oczywiście są też akcenty kulinarne: herbata nad Bosforem i stragan z tureckimi łakociami.
Tymczasem w Krakowie pomyślałem sobie żeby zmienić nazwę bloga na "byle nie Syria, Liban i Jordania". Jeśli te polskie upały nie są nawet przedsmakiem tego co czeka nas na Bliskim Wschodzie to ja się pakuję i lecę na Spitsbergen :) Ale z drugiej strony czytam w przewodniku o kolejnych niesamowitych miejscach i nie mogę się doczekać wylotu.
Kolejne wieści na pewno już jutro :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz