piątek, 9 lipca 2010

Jak to się wszystko zaczęło

Jak to się wszystko zaczęło? Od tygielka do kawy i to wcale nie od Arabów, tylko z Nowego Sącza, od powodzi, od babeczek, pewnego wesela, a ściślej mówiąc dwóch, Krupciówki, meczu Słowacja-Włochy, Gorczańskiej Chaty i pizzy w kinie Drabina. I od Spitsbergenu właśnie, ale dlaczego nie ma go na naszej liście, to już tajemnica.

I tak pewnie nie ma tam zbyt wielu dobrych rzeczy do zjedzenia. A już tak to jest, że miejsca ludzi i zdarzenia pamięta się często przez smaki, zapachy i to co, gdzie i jak się razem jadło. Jak ktoś mądry napisał: "Jedną z przyjemności podróżowania jest odkrywanie miejsc spożywania posiłków". Podpisujemy się pod tym czterema rękami.


Co do naszej listy, miejsc przybywa, ale już niedługo zaczniemy je w końcu skreślać. No, coś tam skreśliliśmy już, ale nie uprzedzajmy faktów. Najważniejsze że miejsc przybywa o wiele szybciej niż ubywa i że te skreślone dopisujemy od razu z powrotem...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz