poniedziałek, 12 listopada 2012

11.11 Southern Scenic Route (Manapouri – Curio Bay)


Po nocnej ulewie obudził nas (a przynajmniej mnie, bo trudno żeby Wojtka coś obudziło) harmider różnych ptaków i po szybkich oględzinach okazało się, że pogoda jest lepsza – słońce przebijało się przez drzewa, znad gór nadciągały co prawda jakieś szare chmury, ale nie zanosiło się na większą ulewę. Po ekskluzywnym śniadaniu (jajecznica) złożyliśmy mokry namiot (postanowiliśmy go rozłożyć do suszenia w ciągu dnia, jak słońce mocniej przygrzeje) i ruszyliśmy na południe. W planie było dotarcie na sam południowy skrawek wyspy  do Curio Bay, gdzie można spotkać różne morskie zwierzaki – foki, delfiny i przede wszystkim pingwiny, na które Wojtek czekał już od ładnych paru miesięcy. Góry zostawiliśmy za sobą, pożegnaliśmy się już na zawsze z regionem fiordów, tereny zrobiły się pagórkowate, z zielonymi pastwiskami i oczywiście wszędzie, aż po horyzont owce i krowy.
W Tuatepere zakupiliśmy lokalne, podobno słynne, kiełbaski na kolację i około południa dotarliśmy nawybrzeże do punktu McCrackens gdzie widzieliśmy delfiny! Tak! Pierwsze ekscytujące spotkanie tego dnia!
Wczesnym popołudniem dotarliśmy do sporego miasta Invercargill – dość paskudne, trochę jak zapadła dziura z amerykańskich filmów.  Zrobiliśmy zakupy, szybko coś zjedliśmy i pognaliśmy dalej.
Pogoda zrobiła się sztormowa – wicher i deszcz. Dotarliśmy nad Curio Bay debatując, czy nocować w namiocie, czy w jakimś większym luksusie. Pole namiotowe jest nad samą plaża, ma zaciszne miejsca do biwakowania schowane przed wiatrem, w wysokich trawo-krzakach. Ale okazało się, że nie ma żadnej kuchni ani nawet wiaty żeby się schronić, więc niestety przy takiej pogodzie nasza luksusowa natura wygrała – wróciliśmy do osady żeby znaleźć jakiś dach nad głową.
Spodobał nam się dom o nazwie „Lazy Dolphin Lodge”, weszliśmy do środka  - a tu niespodzianka – w recepcji karteczka – „nie ma mnie, jeżeli chcesz zanocować, to wybierz pokój, wpisz swoje nazwisko na tablicy i czuj się jak u siebie”. Spodobało nam się to, ale ceny wydały się nam trochę za duże. Postanowiliśmy sprawdzić  jeszcze drugie miejsce, które widzieliśmy wcześniej  - weszliśmy do ogródka i znaleźliśmy mały domek, otwarty, zupełnie pusty i przed wejściem podobna tablica. Hmmm, czyżby tu wszyscy  tu prowadzili noclegi zdalnie…. Tym razem cena była przystępna wiec wpisaliśmy się przy jednym z pokojów i postanowiliśmy zwiedzić „nasz” domek. I tu dopiero nas zatkało…. Mały domek przy samej plaży, wiekkie okna, z nich nieziemski widok, ogromne łoże zachęcająco zaścielone, kominek, dwa koty (Lilly i Moby jak się później dowiedzieliśmy) Po prostu domek marzeń. I cały dla nas! Okazało się, że właściciele tego cuda prowadzą niedaleko famę (660 ha, tysiące owiec i krów). Zadzwoniliśmy do nich, powiedzieli, że ktoś przyjdzie do nas rano. Jak już zdazyliśmy zauważyć, wiele rzeczy tak tutaj właśnie działa, na tak zwane „honesty box", czyli pudełko uczciwości. Po prostu bierzesz gazete – wrzucasz kasę do skarbonki, nocujesz na kempingu – do skarbonki, można tak nawet kupić warzywa na lokalnym straganie – nikt nie pilnuje, bo i po co ktos miałby oszukiwać?



Rozgościliśmy się wygodnie w domku i ruszyliśmy na plażę – główny cel wyprawy na południe czekał. Pingwiny zwykle wychodzą na ląd przed zachodem słonca albo nad ranem, przed wschodem, Teraz, w listopadzie jest czas, kiedy w gniazdach są małe pisklaki i zwykle jeden z rodziców siedzi z nimi, drugi poluje  i wieczorem przychodzi do gniazda nakarmić rodzinę. Na to właśnie liczyliśmy.  Niedaleko był słynny „skamieniały las” – prehistoryczne drzewa i paprocie, które 160 milionów lat temu zostały zniszczone przez wybuch wulkanu, a później zalane oceanem. Tam właśnie można zobaczyć pingwiny. I udało się! Widzieliśmy trzy pingwiny żółtookie, najrzadziej występujące na świecie. I ch nazwa pochodzi od żótej pręgi, którą mają na głowie. Są słodkie :) 

Po tych wszystkich atrakcjach solidnie nas przewiało i zmokliśmy doszczętnie. Na szczęście mogliśmy się ogrzać przy naszym kominku J

Tu jest płetwa delfina :)

Pingwiny :)

Nasz widok z okna

Sielanka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz