niedziela, 25 listopada 2012

25.11 Hahei


Dzień leniuchowania! Ostatnie dni pobytu planowaliśmy się wygrzać na Słońcu, za bardzo się nie przemieszczać i pożyć w luksusie. Udało się doskonale. 
Dziś był najcieplejszy dzień podczas naszego pobytu. Rano pojechaliśmy na Hot Water Beach. Oboje nie jesteśmy zwolennikami leżenia na plaży, ale tu to co innego – nuda nam nie groziła. Cała plaża wygląda trochę jak zbiorowa obsesja: ogromna przestrzeń, piękna rozległa plaża, a wszyscy ściśnięci na jednym, dość małym pasie lądu i małymi saperkami kopią zawzięcie. My też mieliśmy saperkę i zabraliśmy się ochoczo do roboty. A wszystko dlatego, że pod piaskiem można dokopać się do gorącej wody i zrobić sobie prywatny termalny basen. Okazało się, że nie jest to takie proste – gorąca woda była tylko w niektórych miejscach, w innych dogrzebywaliśmy się do zwykłej morskiej. Poza tym ta gorąca woda miała jakieś 60 stopni, więc trzeba było tak kombinować, żeby mieć w swoim dole dojście do obu źródeł. Zabawa jest przednia! Zwłaszcza, że wszyscy dookoła robią dokładnie to samo.

Na plaży były niesamowite fale i można było skakać przez nie, i rzucać się w morze, i fikać, i hasać do woli. A potem wygrzać się w gorącym dołku na plaży.
Tak zeszło nam do wczesnego popołudnia – zaczął się przypływ i zabawa skończyła – dołki zaczęło powoli zalewać morze. Trzeba było się zbierać. 

Dziś robiliśmy sobie nowozelandzki obiad – steka z jagnięciny z kumarą, czyli tutejszym słodkim ziemniakiem. Plan był ambitny i nawet się udało. A kumara pyszna – taki ziemniak, ale pomarańczowy jak marchewka i tak też trochę smakuje.

Po południu poleźliśmy znowu na plażę – tym razem już w Hahei i znowu się moczyliśmy w morzu i grzaliśmy na słońcu. Wojtek sobie spalił łydki, a ja opaliłam plecy w fantazyjne wzory, za sprawą nierówno rozsmarowanego kremu.

I tak nam minął dzień, jeszcze dla romantycznego akcentu poszliśmy sobie na wzgórze, gdzie miały się zachować ślady maoryskiej osady obronnej, na zachód Słońca.

Coraz bardziej nam smutno, ze już koniec wakacji, jutro jeszcze tylko zwiedzanie Auckland i we wtorek samolot…


Wielkie kopanie na Hot Water Beach

 ja ...

 ... i pogromca fal

Hahei o zachodzie Słońca



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz