piątek, 23 listopada 2012

22.11 Mordor


Wieczorem poprzedniego dnia uznaliśmy, że nie możemy tak po prostu zostawić trzech największych wulkanów w tyle i pojechać dalej. Skoro została zamknięta trasa prowadząca na Tongariro, pojedziemy tam gdzie trasy są nadal otwarte, czyli do wioski Whakapapa pod wulkanem Ruapehu.

Rano więc upewniliśmy się tylko szybko czy sytuacja nie pogorszyła się i ruszyliśmy wzdłuż jeziora na południe. Po około 60 kilometrach zaczęliśmy się wspinać na płaskowyż wulkaniczny i wkrótce odsłoniły się kratery Tongariro oraz idealny stożek Ngauruhoe, czyli znanej z Władcy Pierścienia Góry Przeznaczenia.
Przed wioską Whakapapa odsłonił się również częściowo wulkan Ruapehu – najwyższy z nich (2797 m.n.p.m.) i chyba też najwyższy szczyt wyspy północnej. Niestety sam rozczłonkowany wierzchołek był wtedy jeszcze w chmurach. Chmury nad Tongariro wyglądały trochę tak, jakby wydobywały się z niego ale to już nie był taki ewidentnie czarny obłok jak wczoraj.

Whakapapa to osada typowo turystyczna, która głównie żyje w zimie gdyż na stokach Ruapehu, 6 km powyżej, działa ogromny kompleks narciarski. W lecie można stąd wyjść na kilka tras, m.in. stąd rusza Tongariro Northern Circuit którego częścią jest Tongariro Alpine Crossing – zamknięty w skutek erupcji 1-dniowy szlak który jeszcze wczoraj zamierzaliśmy przejść.

My przeszliśmy się krótkim szlakiem do Silica Rapids – potoku który drążąc sobie drogę przez skały pochodzenia wulkanicznego tworzy bardzo ciekawe formy. Same skały zaś mają bardzo dziwny, żółtawy kolor. Atutem tego szlaku były wspaniałe widoki na wszystkie 3 wulkany oraz niesamowity krajobraz – istny Mordor. Faktycznie zresztą te okolice były scenerią dla Władcy Pierścienia.

Zamierzaliśmy jeszcze przejść drugi krótki szlak – do wodospadów Taranaki, jednak pogoda trochę się popsuła, a poza tym zauważyliśmy na jednej z map że w okolicach miejscowości Rauhimu linia kolejowa tworzy niesamowitą strukturę. Postanowiliśmy się tam czym prędzej udać, było to raptem 15 kilometrów od Whakapapa.

Niestety było to duże rozczarowanie – oczywiście niesamowita spirala i trzy tunele kolejowe istniały, ale w żaden sposób nie dało się ich w zalesionym terenie dostrzec.

Po powrocie do Taupo pozostała nam jeszcze jedna atrakcja – Spa Thermal Park, czyli niby zwykły park miejski, a jednak niezwykły. Mieliśmy okazję wykąpać się u ujścia strumienia do rzeki Waikato. Dlaczego tam? Bo w tym miejscu woda ze strumienia o temperaturze około 50 stopni łączy się z wodą rzeki o temperaturze koło 10 stopni. To było naprawdę jedyne w swoim rodzaju uczucie leżeć w mieszającej się tak skrajnie gorącej i zimnej wodzie. Do samego strumienia ciężko nawet wsadzić rękę, bo po chwili zaczyna parzyć. A w tym jednym miejscu było wręcz idealnie.

Na nocleg udaliśmy się tym razem nie do Holiday parku, ale na bezpłatny kemping położony nad brzegiem Waikato kilka kilometrów od centrum. Okazał się być całkiem popularny, ale zarazem bardzo przyjemny.


Na koniec jeszcze jedna i ostatnia ptasia zagadka – wyspa północna jest uboższa w ciekawe stworzenia niż południowa, więc tym zdjęciem cofniemy się do parku Abela Tasmana. Kto pierwszy zgadnie jaki ptak ociągał się z opuszczeniem jezdni również może liczyć na nowozelandzką niespodziankę :) Odpowiedzi na facebooku lub jako komentarz na blogu.



co się tak dymi z Mt Tongariro?


Góra Przeznaczenia


Mt Ruapehu - najwyższy z wulkanów


tam z tyłu w lesie jest właśnie takie coś jak na makiecie


szkoda, że nie jechaliśmy w nocy


a teraz zagadka - co to za ptak tak wolno ucieka?

2 komentarze: